Obudziłem się o szóstej. Pochmurno i ponuro, ale nie pada. Schodzę na wodę tuż przed deszczem. Był to na szczęście krótki deszczyk, a takich samych krótkich deszczyków pomiędzy którymi udawało mi się trochę przeschnąć, pokropiło mnie dzisiaj chyba z sześć. Po drodze ekspresowe zakupy w Obornikach i sporo dzikiej zwierzyny w powietrzu i na lądzie. Sześć orłów, jelonek, sarna, lis.Pod koniec dnia za Obrzyckiem było sporo ładnych miejsc biwakowych, ale dla mnie to było za blisko, więc gdy już musiałem kończyć (jakieś trzy kilometry dalej) , ładne i dostępne miejsca się skończyły. Spłynąłem wypatrując odpowiedniego kawałka lądu pięć kilometrów, i nie chcąc nocować w samych Wronkach wylądowałem na ostrodze obok kanału zrzutowego oczyszczalni ścieków kilometr przed miejską przymostową przystanią. Na szczęście żadnego smrodku nie było.