Dziś ciężki i długi dzień. Pobudka o drugiej w nocy, a o trzeciej jesteśmy już w autokarze i jedziemy w stronę Ho Chi Minh, zbierając po drodze ludzi z pozostałych czterech hoteli. Po godzinie jazdy orientuję się , ze brakuje mi wycieczkowego portfelika z którym byliśmy wieczorem na ostatnich zakupach. Portfelik z równowartością około stu złotych odżałujemy, ale na dodatek były w nim polskie dokumenty mojej żony. To już gorsza sprawa. Zatrzymujemy się by sprawdzić czy czasem nie ma go w walizkach, i niestety. Telefon do hotelu też nie poprawia nam humoru. Trzeba będzie wyrabiać wszystko od nowa. Najbardziej szkoda bezterminowego prawka :-( . Gdy już Sajgon mamy prawie w zasięgu wzroku, psuje się autobus. Wysiadamy na autostradzie, bo w środku bez klimatyzacji trudno wytrzymać, a kierowcy coś tam grzebią z tyłu autobusu. Pomocnik kierowcy ma ze sobą kilkadziesiąt różnych pasków , klinowych i napędowych i najwyraźniej któryś nadaje się do usunięcia usterki bo w porę dojeżdżamy na lotnisko. Odprawa również bez komplikacji i przed dziesiątą wsiadamy do polskiego Boeinga 787 Dreamliner. Jak pięknie, że taka duża maszyna będzie w całości tylko dla naszej wycieczkowej około trzydziestoosobowej grupy. Czarter przytransportował pierwszą grupę Polaków na wczasy do Wietnamu i wraca tylko z nami. Hurra.