Nareszcie wyspani, po śniadaniu robimy obchód najbliższej okolicy tymczasowego hotelu, który nie jest umiejscowiony w jakimś atrakcyjnym miejscu, a uliczki wokół niego świecą pustkami. Dostępu do morza też nie umiemy zlokalizować, ale w samo południe zostajemy przewiezieni po wybranego na wypoczynek hotelu i tu już nie mamy problemów z dostępem do Morza Czerwonego nad zatoką Naama Bay :-) .
Tydzień odpoczynku to morze, baseny, obfite i smaczne posiłki, drinki na plaży i temperatury osiągające w dzień blisko 30 st.C. Robimy sobie kilka pieszych spacerów po okolicy; kilkunastokilometrowy kajakowy spacer wzdłuż wybrzeża Sharm El Sheikh , choć pomysł miałem na całodzienną wycieczkę do pobliskiej wyspy Tiran (ok.10 km. w jedną stronę), ale dowiedzieliśmy się, że moglibyśmy z tej wycieczki już nie wrócić. Wyspa należy do Arabii Saudyjskiej, a jej otoczenie jest terenem zmilitaryzowanym. Odpuściliśmy ;-) . Była jeszcze rowerowa przejażdżka do starego miasta z ładnym, pokaźnym Meczetem i na deser fakultet do Delfinarium na pokaz w którym udział wzięło dwóch trenerów i trzy delfiny, a przed pokazem moja żona przez kwadrans popływała sobie indywidualnie w dwu osobowym składzie z parą delfinów :-)