Po ciężkiej z powodu niewygody nocy, ruszamy na ostatni etap wycieczki. Kierunek Białystok. Na początku jeszcze po drodze szutrową, przez las w którym szalony traktorzysta na pełnym gazie wyprzedza drugiego traktorzystę pokazując mi środkowy palec. Kurz, który temu towarzyszy nie pozwala nam oddychać, a i odczytać rejestracji tego wariata. Szkoda. Za lasem zaczyna się asfalt który po dwudziestu kilometrach doprowadza nas do dworca kolejowego w Białymstoku. Wiemy gdzie jesteśmy, wiemy ile mamy czasu, możemy odwiedzić centrum a naprawdę warto. Ładne uliczki, dalej deptaki z wyłączonym ruchem samochodowym, doprowadzają nas do Pałacu Branickich z pięknym ogrodem. Spędzamy tam chwilę i wracamy szukając odpowiedniego lokalu na ostatni na tej wycieczce obiad. W jego trakcie dowiadujemy się że czeka już na nas pod dworcem nasz transportowiec. Ruszamy tam inną, niby krótszą drogą, która tuż przy dworcu jest remontowana co zmusza nas do obniesienia rowerów kładką nad torami. Ciężka sprawa, ale dajemy radę. Na peronie na który schodzimy z kładki stoi pociąg. Jak się okazuje, to ten którym ma jechać Ewa. Wprawdzie odjazd dopiero za godzinę, ale pakujemy ją w pociąg, a sami idziemy do transportowca. Pakowanie rowerów i bagaży i mniej więcej o tej samej porze co pociąg i my ruszamy do domu. Dzisiejszy etap wyniósł prawie trzydzieści kilometrów.