Dzień ostatni. Budzik nastawiony na siódmą a ja budzę się o szóstej i już nie chce mi się leżeć . Poranek pochmurny ale w miarę ciepły. Wstaję i już o siódmej jestem na wodzie. Wiatr jeszcze śpi ;-). Po godzinie wiosłowania mijam czynne koło młyńskie tworzące jakiś ułamek prądu dla osady Karbówko. Po następnej pół godzinie jest most między Elgiszewem a Ciechocinem. To tutaj miałem start i metę mojej wyprawy połączonymi pętlami Toruńską z Wielkopolską w 2016 roku. Przy mostowa przystań pusta, no ale i godzina jeszcze młoda. Na wodowskazie 46 cm. Macham spokojnie dalej przy coraz śmielszych promieniach słonecznych by o 10,40 dotrzeć do przenoski obok elektrowni w Lubiczu. Tu od lat nic się nie zmienia. Są szyny pamiętające wózek do transportu kajaka który i ja pamiętam z roku 1983. Ciągnę tradycyjnie za cumę pod górę zrywając tym samym taśmę przyklejoną na kajakowej dziurze dwa dni wcześniej, ale teraz już mnie to nie martwi, dociągnę do mety nawet z dziurawym kajakiem. Na trawie ślady niezbyt dawnego przeciągania kajaków, a za mostem widzę kajak, myślałem że dogoniłem jakiegoś wyprawowicza, ale po podpłynięciu bliżej widzę że to miejsce wodownia dość dużej grupy na niedzielne pływanko. Drugie przenoszenie, obok młyna, zmuszony jestem odbyć w kolejce pomiędzy jednymi a drugimi weekendowcami. Udaje się. Za przenoskami jeszcze kilka grupek niedzielnych kajakarzy którzy płyną do przystani tuż przed ujściem Drwęcy do Wisły w Złotori. Jest tuż przed trzynastą gdy wpływam na Wisłę. Wiatr motywuje do skrętu pod prąd by zobaczyć ruiny zamku na prawym brzegu Królowej i w sumie można by bez większego wysiłku dopłynąć do oddalonego o 4 km. i widocznego stąd mostu autostrady A1 do którego już kiedyś stąd płynąłem. Dzisiaj jednak zawracam bo umówiony jestem z żoną w miejscu mojego startu w Toruniu. Ostatnie 9 km. po Wiśle płynę od brzegu do brzegu - według szlaku żeglownego. Ciągle wieje i jest płytko, o piętnaście cm. niżej niż tydzień temu. (92 cm.) Przed czternastą pętla domknięta. W tym roku wyniosła około 586 km. (dzisiaj 48) i najbardziej cieszy mnie pokonanie przekopu mierzei przez Nowy Port zważywszy na to że dzień w którym go pokonałem był jedynym w minionym tygodniu z wiatrem pozwalającym na wypłynięcie kajakiem na Zatokę Gdańską :-) Hurrra.