Do historycznego miasteczka Niagara on the Lake położonego przy granicy Kanady i USA. To tutaj podczas I Wojny Światowej pod miasteczkiem funkcjonował Tadeusz Kościuszko Camp - ośrodek szkoleniowy dla polskich ochotników do Armii Polskiej organizowanej przez państwa Ententy, która później była znana jako Armia Błękitna pod dowództwem generała Hallera. W roku 1918 po epidemii grypy, kilkudziesięciu polskich żołnierzy zostało pochowanych w pobliżu centrum szkoleniowego. I tak powstał jedyny polski cmentarz wojskowy na terenie Ameryki Północnej. Oglądamy go po czym odjeżdżamy drogą prowadzącą pomiędzy graniczną rzeką Niagara po lewej, a pięknymi wiktoriańskimi domami po prawej stronie drogi do miasta Niagara Falls, którego poznawanie rozpoczniemy od majestatycznej 160 metrowej wieży położonej tuż nad słynnym wodospadem Niagara, która jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych atrakcji turystycznych w Kanadzie. Rozciąga się z niej przepiękny widok na trzy wodospady tworzące wodospad Niagara czyli Horseshoe Falls, American Falls i Bridal Veil Falls oraz rzekę Niagara. Na szczycie wieży znajduje się restauracja w której można podziwiać widoki bez ruszania się z miejsca, bo to ona (ta restauracja) kręci się co godzinę wokół swej osi zapewniając gościom panoramiczny widok 360° dzięki czemu goście mogą delektować się posiłkiem, podziwiając spektakularne widoki z każdej strony wieży. Zjeżdżamy szklaną windą znajdującą się na ścianie wieży i spacerkiem wędrujemy w kierunku na pewno największej atrakcji dzisiejszego dnia. Będzie to półgodzinny rejs statkiem wycieczkowym pod najszerszą częścią wodospadu Niagara, liczącego sobie 10 tys. lat, a powstałego u schyłku ostatniej epoki lodowcowej. Odziani w pelerynki przeciwdeszczowe wpływamy pod najszerszą część wodospadu, zwaną Końską Podkową przekraczając w tym miejscu granicę z USA . Widzimy z bliska jak miliony ton wody przelewają się nad urwistymi ścianami skalnymi w miejscu, gdzie rzeka Niagara wypływa z Jeziora Erie zmierzając do Jeziora Ontario, a ogłuszający huk rozbijającej się o skały wody tworzy mgłę wodną, która nas moczy jak deszcz, który akurat też zaczyna kropić. Wrażeń i zdjęć co niemiara. Super :-). Po niezapomnianym rejsie idziemy pooglądać miasteczko bo akurat już nie pada. Główna ulica Clifton Hill to prawdziwe serce rozrywki od salonów gier, muzeów figur woskowych i domów strachu po rodzinne atrakcje, takie jak ogromne młyńskie koło SkyWheel i minigolf z figurami dinozaurów – każdy może znaleźć tu coś dla siebie. Taka namiastka Las Vegas ;-) .Sporo lokali gastronomicznych i sklepów z pamiątkami. No i niestety zaczyna padać coraz mocniejszy deszcz dlatego uciekamy do (na szczęście) blisko położonego hotelu. Za radą pilota można teraz troszkę odespać zarwaną nockę, ale warto wrócić nad Niagarę po zmroku. Czyli za pięć godzin. Jak znam siebie, to gdybym teraz posłuchał pilota, już pewnie nie wyszedł bym z hotelu przed rankiem. Znajduję sobie inne zajęcia obserwując za oknem, raz większe raz mniejsze krople deszczu. Ten wyjątkowo zgodnie z prognozami przestaje padać, po dziewiętnastej. Budzę żonę i idziemy nad rzekę. Po zmroku obserwujemy wodospad podświetlany reflektorami ze zmieniającymi się kolorami. Spacerujemy wzdłuż brzegu rzeki do momentu w którym następuje codzienny pokaz sztucznych ogni. Kwadrans „Sylwestra” nad Niagarą i możemy wracać. No i zaczyna lać deszcz który moczy nas całkowicie i odbiera możliwość przyjrzenia się ciągle żyjącej rozrywkowej ulicy w wersji night. Dobranoc :-).