Wstaję wcześnie, by jak najszybciej zacząć pokonywać śluzy, czyli od 7,45. Dzień pięknie się zaczął. Słonko praży od rana, choć jest dosyć wietrznie. Kolejne cztery śluzy pokonuję średnio co godzinkę, a gdy wpływam na nie wielkie jezioro Wolickie fala napierająca lekko z boku przelewa mi się przez kajak. Muszę szybko założyć fartuch i powoli plynąć w stronę wpływu kanału do jeziora. Gdy go już widzę, zauważam kątem oka dwójkę wioślarzy płynących z bagażem w stronę kanału z którego ja wypłynąłem kilkadziesiąt minut wcześniej. Ciekawe kto to i dokąd płynie? Przed osiemnastą dopływam do ostatniej dziś śluzy. To Pakość, czyli za mną prawie 50 km. Śluzuję się za podwójną stawkę, a gdy już jestem za śluzą łapie mnie deszcz. To deszcz z burzy która rozpętała się nad jeziorem Pakoskim. Robi się coraz ciemniej, burzowe chmury coraz bardziej zbliżają się do mnie. Wybieram na szybko miejsce pod namiot cztery kilometry dalej na krowim pastwisku w pobliżu linii kolejowej. Do następnej śluzy mam 51 km., do Warty 76 i całe jezioro Gopło. Jeśli jutro powieje tak jak dziś, to będzie się kiepsko płynąć zgodnie z planem . Za mną dziś prawie 55 km., sześć śluzowań i widziane w rzece płynące coś żmijowate.