Geoblog.pl    piti628    Podróże    Madagaskar    Do Lemurów
Zwiń mapę
2018
20
paź

Do Lemurów

 
Madagaskar
Madagaskar, Joffre
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 8034 km
 
Po śniadaniu o ósmej jedziemy do niewielkiej miejscowości Joffreville, gdzie rozpoczynamy spacer po (podobno) jednym z najpiękniejszych i najsławniejszych parków narodowych Madagaskaru – MONTAGNE D’AMBRE, czyli Parku Narodowego Góry Bursztynowej. Miejscowi przewodnicy starają się wypatrzeć wśród bujnej roślinności jakieś żyjątka, których tutaj powinien żyć niezliczony ogrom. Udaje się dojrzeć kilka kameleonów (w tym tego najmniejszego na świecie), gekony i kilka ptaszków. Po trzech kilometrach dochodzimy do punktu widokowego z którego spojrzeć można na malutki wodospadzik spływający kilkanaście metrów w dół od poziomu na którym my się znajdujemy. Wędrujemy dalej do miejsca w którym zobaczyć można lemury, no i rzeczywiście są. Wygląda na to, że znają to miejsce, prawdopodobnie są tam dokarmiane, bo dziwnym trafem obok jest parking z kilkoma autami terenowymi którymi podjeżdżają ciekawi lemurów, którym nie chce się spacerować. Stadko które my dojrzeliśmy wysoko na drzewach liczyło około sześciu sztuk. Stąd wędrujemy (ponoć) trudniejszą trasą z powrotem do busa. Cały nasz spacer miał niespełna sześć kilometrów i trwał dwie i pół godziny. Po nim jedziemy na obiad do przyjemnego miejsca położonego wśród bujnej ogrodowej roślinności ze starą jakby studnią na dnie której leży sobie nie ruchomo sporo ponad metrowy krokodyl. Spotykamy też sporego, udomowionego żółwia.Następnym punktem naszej wycieczki jest Monastere Saint Jean Baptiste, klasztor w którym znajduje się sklepik z pamiątkami prowadzony przez siostry zakonne. Nieco ponad pół godzinki na "niezbędne" zakupy i dowiadujemy się że na zobaczenie tutejszego kościoła czasu już nie mamy. Jedziemy do pobliskiego, niby typowego gospodarstwa rodzinnego. Nie ma gospodarza domu, ale jest jakiś jego szwagier pełniący jego obowiązki, jest ponad pięćdziesięcioletnia gospodyni z dwunastoma dziećmi z których najmłodsze nie miało nawet roku. Były również inne zaprzyjaźnione dzieci i dzieci dorosłych dzieci gospodyni. Tłoczno ale spokojnie. Mogliśmy pooglądać ich "gniazdko domowe" i poznać proces produkcji ryżu,a ugoszczeni zostaliśmy herbatką i swojskim ciastem. Było ok. na koniec zrzutka do kapelusza wynagradzająca poczęstunek i poświęcony nam cenny czas. Wracamy do Antsiranana na kolację. Ja robię jeszcze szybki spacer w poszukiwaniu jakiegoś ładnego dostępu do oceanu, który tak ładnie prezentuje się z naszego hotelowego okna. Niestety. W najbliższej okolicy tylko port, wysokie brzegi i wysypisko śmieci. Nie fajnie. Szkoda. Dzisiejszy dzień "zwiedzaniowy" trwał 9 godzin podczas których przejechaliśmy prawie 80 km. i przeszliśmy prawie sześć.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (56)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
piti628
Kowboj
zwiedził 17.5% świata (35 państw)
Zasoby: 1781 wpisów1781 18 komentarzy18 10973 zdjęcia10973 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
15.11.2023 - 30.11.2023