Mija pół godziny i jadę dalej. Mokro i nie ciekawie. Wjeżdżam w las , ale to zły pomysł bo błoto, wracam na drogę, która na szczęście dosyć szybko wysycha, przez co nie jestem chlapany przez mijające mnie samochody. Jest Ok. Za Kolonowskimi zjeżdżam z głównej drogi, i jak się okazuje dzięki temu omijam dzielnicę o pięknej nazwie ” Usraniec”. ;-) . Od teraz cały czas asfaltem, obok Małej Panwi mijam Krasiejów, Ozimek i Antoniów dojeżdżając wreszcie o godzinie dwudziestej nad Jezioro Turawskie, czyli tam gdzie chciałem dojechać pierwszego dnia. Jestem zadowolony, choć mam mały problem ze znalezieniem wolnego miejsca pod namiot nad brzegiem jeziora. Dziś sobota więc jest tutaj wielu wędkarzy. Jest dosyć późno, pytam jednych biwakowiczów, czy możemy zostać sąsiadami i nimi zostajemy. Czas na sen.