Dzień 4 start przy ujściu Nysy Łużyckiej (542 km. Odry)

Miałem zamiar się dzisiaj wyspać bo do ujścia Warty ledwo 75 km. ;-) . Niestety już od świtu zaczął docierać do mnie hałas jakiejś ciężkiej maszyny pracującej kilka godzin na wysokich obrotach silnika na przeciwległym - polskim brzegu. Myślałem że to kombajn na polu ale dźwięk praktycznie w ogóle nie oddalał się od rzeki. Wygrzebałem się w końcu z namiotu i zacząłem zbierać do drogi. O godzinie 8,08 przepłynęło koło mnie do połowy zanurzone wiadro po farbie. W ostatnim momencie przed startem, który nastąpił o 9,30 zobaczyłem potwora ;-) z drugiego brzegu. To traktor z zębami koszącymi zieleninę. Odniosłem wrażenie że robił wycinkę chaszczy pod ewentualną ścieżkę rowerową. Ja odpływam, on odjeżdża, co za fart :-). Niebo zasnute chmurkami coraz bardziej się przeczyszcza, prawy brzeg tradycyjnie pozarastany, lewy pięknie wystrzyżony. Całe stada baranów beczących raczej po polsku ? ;-) Po godzinie dostrzegam orły, tym razem po niemieckiej stronie, chwilę dalej resztki starego mostu pozostałego jedynie po naszej stronie a łączącego (może kiedyś) niemieckie Ziltendorf i polski Urad. O 11,16 doganiam wiadro widziane z rana, czyli rzeka niesie 5 km/h . Niezłe tempo, ale oznacza to że moje tempo jest słabe :-( .No nic, na szczęście dziś nie mam daleko do mety. Dam radę ;-) . Płynąc dalej dostrzegam na niemieckim brzegu dziewczynę krzątającą się obok namiotu, a na brzegu dwuosobowy kajak składany. Hm. O czternastej mijam mosty pomiędzy Świeckiem a Frankfurtem nad Odrą, a dwadzieścia minut później most między Frankfurtem nad Odrą a Słubicami. Płynie naprzeciw mnie malutki stateczek- bareczka (?) wycieczkowa z turystami, robimy sobie naprzemienne fotki i mijamy się bez słowa ;-). Wychodzę o piętnastej rozprostować nogi pod polskim słupkiem granicznym nr.500. Tam mnóstwo koników polnych skaczących przy każdym moim stąpnięciu. Uciekam na wodę przepływając cztery kilometry do słupka po niemieckiej stronie. Do wyjścia skłonił mnie filar nie istniejącego już mostu z którego miałem zamiar porobić panoramiczne fotki. Niestety nie udało mi się wdrapać na filar i fotki wyszły tak sobie. Przede mną miejscowość Lebus, po polskiej stronie śmigający na rolkach i rowerach aktywnolubni ludzie. Trzeba powiosłować. Robię to przez godzinę doganiając obładowaną dwójkę dmuchaną z mieszaną parą kajakarzy, jak się okazało niemieckich. Tak więc tylko ‘ahoj” i lecę dalej. Nie daleko, ledwo pół godzinki i wybieram na dzisiejszy nocleg lewy- niemiecki brzeg. Wcześnie , bo już o 17,30 , ale do ujścia Warty a tym samym Kostrzyna pozostało mi około dziewięć kilometrów. Spływ „dla Olka” kończy pływanie w Kostrzynie dopiero za około dobę, tak więc ja mam spory zapas czasowy ;-) . Na biwaku składam nawet malutkie ognisko, ale nic do niego nie mam, tak więc pozostaje jedynie przedsenne spojrzenie w płomienie. Okazuje się również, że nad miejscem mego dzisiejszego noclegu utworzony został korytarz powietrzny wykorzystywany przez całe rzesze żurawich większych, bądź mniejszych kluczy, podążających w kierunku Narodowego Parku Ujście Warty. Na szczęście po zmroku loty zostały zaprzestane, inaczej znowu bym nie pospał ;-) Za mną dzisiaj 66 km.

Zdjęcia (33)

Komentarze (0)