Za mostem drogowym skręcam w prawo – w Postomię. Po trzystu metrach dopływam do wyspy Somera a na jej brzegu tabliczka z przekreśloną łódką , Łoj , czyżby pływanie tędy było zabronione…? Na szczęście płynę kajakiem, a nie łódką, więc płynę dalej. Na brzegach mnóstwo wędkarzy, więc chyba nie będzie źle, w końcu czy ja mogę zrobić większą szkodę niż oni w tym rezerwacie? Myślę że nie i płynę coraz dalej. Rozlewiska, mnóstwo dzikiego ptactwa, kaczki, gęsi orzeł. Tylko wczorajszych żurawi ani widu , ani słychu .Mijam wiatę widokową i wieżę obserwacyjną. Na brzegu ogromne stado koni i krów, wędkarzy także wielu. Tu i ówdzie w powietrzu fruwają obok mnie nitki babiego lata. Czyli zbliża się jesień, choć po dzisiejszym dniu trudno w to uwierzyć. Jest pełne słońce i upał :-). Po czternastu kilometrach, kilometr przed Przyborowem skręcam w lewo, bo mapy Google pokazują że tędy może się udać dopłynąć do Warty, i choć spotkani wcześniej wędkarze mówią że to Mission Impossible ;-) , to przecież nie uwierzę na słowo. Czy kiedyś jakiś wędkarz dał mi jakąś dobrą radę? Nie pamiętam :-(. Wiosłuję jeszcze trzy kilometry a wody zaczyna być coraz mniej. Choć krajobraz przypomina sawannę, gdzie na sporym bezdrzewnym obszarze spotkać można pojedyncze drzewo przypominające drzewo oliwne, pod którym wylegują się krowy, jest ciekawie i nieciekawie zarazem. Wysiadam wybadać sytuację, bo wody w rzece mam już po kostki i kajak stoi :-(. Niestety z brzegu nie widać niczego co by mi mogło poprawić humor. Według Google maps wodą do Warty jeszcze blisko trzy i pół kilometra. Nie będę holował kajaka, wykończę się w tym słońcu. Pomyślałem że może przeciągnę lądem , ale kajak za ciężki a do Warty w linii prostej sporo ponad kilometr. Odpuszczam i zawracam.