Geoblog.pl    piti628    Podróże    Duża pętla kajakowa z Torunia przez przekop Mierzei do Torunia (586 km.)    Dzień 5 Do Miłomłyna
Zwiń mapę
2025
02
lip

Dzień 5 Do Miłomłyna

 
Polska
Polska, Miłomłyn
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 269 km
 
Wczesne zaśnięcie to i pobudka wczesna, akurat tuż przed sąsiadami z łodzi motorowej. Ja się zwijam a oni odpływają. Pewnie celują na pierwszy wózek pochylni Całuny. Mnie się udaje wystartować przed 7,30. Dzień zapowiada się cieplutki. Pełne słonko od rana i póki co wiatru nie czuję. Dopływam pod pochylnię o 8,14 sąsiedzi jeszcze stoją. Dziesięć minut później jedziemy wspólnie na jednym wózku mijając w połowie drogi pusty wózek toczący się w dół. Na górce wyskakuję do maszynowni uiścić opłatę. W tym roku to trzydzieści złotych (za wszystkie pięć pochylni). W tym czasie wyprzedzają mnie sąsiedzi. Do drugiej pochylni muszę ich gonić i ledwo mi się udaje. Są już na wózku, ale zielone światło pozwala mi się przecisnąć obok nich by zająć miejsce na czubku wózka. Uff. Dogadujemy się że od teraz nie będę musiał ich gonić. Wspólnie będziemy łapać wózek. No i dwadzieścia po dziewiątej jesteśmy pod trzecią pochylnią. Akurat jedzie z przeciwka wycieczkowiec, a nasz wózek wspina się na pusto :-(. Załoga wycieczkowca z daleka krzyczy bym nie wpływał na wózek, bo oni zawracają i jadą nazad. Ja się nie zmieszczę. Shit :-(. Znowu opóźnienie. Tak około trzydziestominutowe. O dziesiątej jestem już za trzecią pochylnią. W sumie nigdy wcześniej nie byłem tak wcześnie tak daleko :-). Czterdzieści minut później wiezie nas już czwarty wózek na tej trasie, a z przeciwka wycieczkowiec Pingwin. Ostatnią pochylnię robimy z marszu choć z przeciwka znowu zjechał wycieczkowiec, no i jest trochę strachu że i ten szybko zawróci i jeszcze nas wyprzedzi, ale nie. Udaje się i po trzech godzinach, co jest w miarę dobrym czasem, jestem za najwolniejszym odcinkiem i teraz ja sam decyduję o tempie mojego przemieszczania. Zbliża się południe. Gorące i bezwietrzne południe. Powolutku do przodu. Najpierw kanałem, na którym sąsiedzi mnie wyprzedzają i płyną sobie swoim tempem, nieco szybszym od mojego. Szybko tracę ich z oczu. Mijam krótkie jeziorko Piniewo i znowu kanał za którym wpływam na jezioro Sambród. Mam wrażenie że w tym roku mijam jakoś mniej łodzi motorowych niż w poprzednich latach, ale nie specjalnie mi to przeszkadza. W pewnej chwili w oddali widzę błysk wioseł zanurzanych w wodzie. To kajakarze płynący w moim kierunku. Mijamy się zamieniając kilka słów. To dwaj goście z Gdańska, płynący na jedynkach (chyba z Małdyt) do Elbląga. Krótka wycieczka bo mają mało czasu. Jak to emeryci. Jeden 72 lata, drugi 78. Informują mnie przy okazji, że jeśli liczę że będąc na emeryturze będę miał więcej czasu na przykład na pływanie kajakiem, to jestem w błędzie. Fajnie :-(. Płynę zatem dalej. Znowu kawałek kanału i zaczyna się długie jezioro Ruda Woda. Minęła czternasta, czyli godzina obiadu. Pamiętałem że zaraz na początku jeziora na brzegu jest sezonowa jadłodajnia, którą odwiedziłem podczas wyprawy sprzed trzech lat. Odwiedzam ją i teraz . Posilam się trzydziesto centymetrową zapiekanką i ruszam dalej. Upał doskwiera mi na tyle, że co rusz napełniam kapelusz wodą z jeziora i wylewam to sobie na głowę. Chwila wytchnienia. Duży wiatr- źle, brak wiatru – też niedobrze. Ehhh. Kwadrans przed szesnastą na bezchmurnym niebie dostrzegał pół księżyca. O tej porze? To on już wstał, czy jeszcze nie poszedł spać, czy z powodu upału coś ze mną nie tak? No nie wiem. Z Rudej Wody, która jak już pisałem podczas innych wypraw tym szlakiem, nie ma nic wspólnego z kolorem faktycznym (woda czysta), wypływam o siedemnastej, a pół godziny później wpływam na ostatnie na dzisiaj jeziorko – Ilińsk inaczej Jelonek. Dopływam do zatoki z której wypływa kanał w stronę śluzy Miłomłyn i pamiętam że naprzeciw tego wypływu było jakieś miejsce pod namiot. No niestety, albo źle zapamiętałem, albo wszystko zarosło. Płynę do wypływu kanału i tu znajduję jako takie miejsce tuż pod znakiem oznaczającym koniec jeziora i wypływ kanału. Dalej było by już słabo. Droga S7 , miasteczko Miłomłyn i śluza. Zrobię to jutro. A dziś popatrzę jeszcze na rodzinkę dzikich kaczuszek która podpływa pod mój brzeg szukając jakichś smakołyków. Nie mam co im dać. Po zachodzie idę spać :-) Za mną 50 km.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (20)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
! Komentarze moga dodawać tylko zarejestrowani użytkownicy
 
piti628
Kowboj
zwiedził 18% świata (36 państw)
Zasoby: 1833 wpisy1833 18 komentarzy18 11993 zdjęcia11993 0 plików multimedialnych0